Artur Guzicki, Przekrój: Przedstawienie nie jest lekkie i łatwe, jak każde doświadczenie samopoznania. Warto jednak odbyć tę wędrówkę po wiedzę o sobie. Zaletą spektaklu jest umieszczenie akcji w dawnym wojewódzkim domu kultury. Scenografia Bogdana Cieślaka (wielki przewrócony budynek) pozwala reżyserowi świetnie wykorzystać całą przestrzeń sali, a widzom poczuć się zupełnie inaczej niż w konwencjonalnym teatrze.
Stefan Drajewski, Głos Wielkopolski: Spektakl Raczaka utrzymany jest w atmosferze onirycznego snu, w którym człowiek przyznaje się do najskrytszych bolączek i niepokojów. W tym spektaklu odnalazłem po latach teatr Raczaka, który lubię, teatr czuły na krzywdę człowieka, teatr podszyty poezją, nostalgią, zaangażowany, moralitetowy wręcz.
Ewa Obrębowska-Piasecka, Gazeta Wyborcza Poznań: Tylko tyle? - myślę, kiedy zapalalają się światła nad widownią. Dlaczego tylko tyle? I nagle zaczynam się czuć, jak w komnacie spełniania życzeń. Nie tych, które jesteśmy skłonni wypowiedzieć głośno, ale tych schowanych głęboko. Czego chciałam od Stalkera? Żeby był objawieniem? Arcydziełem? Iluminacją? Tak mi się wydawało. A co dostałam? Poczucie, że nigdy nie żałowałam teatralnych wędrówek, w których przewodnikiem był Lech Raczak. Tej też nie żałuję.
Rafał Bubnicki, Rzeczpospolita: Symboliczna scenografia Bohdana Cieślaka świetnie przystaje zarówno do mieniącej się wieloma znaczeniami akcji przedstawienia, jak i do miejsca, gdzie zostało ono zrealizowane. Przypowieść o losach trzech podróżnych Raczak rozgrywa na trzech planach teatralnych. Jak w filmowym zbliżeniu - im bliżej puenty przypowieści, tym bohaterowie są bliżej widzów. Dramatyczny finał ich wędrówki rozgrywa się na podeście tuż przed pierwszym rzędem. Widzowie stają twarzą w twarz z dylematem, jaki rozwiązują członkowie wyprawy. Scenicznej podróży towarzyszy niepokojącą, dyskretna muzyka Lecha Jankowskiego.
Małgorzata Matuszewska, Gazeta Wyborcza Wrocław: Dla Lecha Raczaka inspiracją scenariusza stał się film Andrieja Tarkowskiego „Stalker”. Raczak także opowiada o desperackim pragnieniu dotarcia do miejsca, w którym zostaną rozwiązane nasze problemy. W zrujnowanym wnętrzu starego domu kultury poznański scenograf Bohdan Cieślak zbudował niezwyczajne wnętrze. To rodzaj przewróconego domu, w którego oknach czyhają kolejne niebezpieczeństwa. Stamtąd, z głębi „sceny” zdążają ku widzowi aktorzy.
Artur Guzicki, Konkrety: to spektakl niezwykły z kilku powodów. Powstał zainspirowany „Stalkerem” - głośnym filmem Andrieja Tarkowskiego, który w latach siedemdziesiątych okrzyknięto jednym z najwybitniejszych dzieł tego czasu. Lech Raczak dość swobodnie przełożył opowieść na scenę. Stworzył widowisko dynamiczne, pełne mocnych punktów i interesujące. Trzyma ono w napięciu i wciąga widza od pierwszych do ostatnich minut.
Leszek Karczewski, Gazeta Wyborcza Łódź: Chyba science fiction w teatrze brzmi niewiarygodnie, gdy podać ją absolutnie serio. A jednak po „Zonie” pozostaje niepokój - świadomość, że spektakl dotyka kwestii wiary, której jest dana łaska wyznaczania sensu życia (jak Stalkerowi) albo nie (jak pozostałym). Wobec której łamią się prawa fizyczne Uczonego czy estetyczne Pisarza - wobec tego jej nienawidzą lub boją się jej. W którą nikt oprócz Stalkera nie chce uwierzyć.