Leszek Pułka, Gazeta Wyborcza Wrocław: Siłą publicystycznego "Szpitala..." jest znakomite tempo przepływających przez scenę obrazków, świetnie, kinowo ustawione światła, ciekawe, telenowelowe kostiumy Małgorzaty Szydłowskiej i wyczuwalny, naprawdę zmysłowy kontakt pomiędzy postaciami, które osaczają widzów. I co najważniejsze: Kamzie udało się każdej z postaci przypisać drugie ja - osobisty dramat, prywatną emocję, okruch tragedii. Więc choć to hiperkabaret doby Lepperów, żadna z nich nie szeleści papierem, choć już gdzieś słyszeliśmy anegdoty, które oglądamy na scenie.
Leszek Karczewski, Gazeta Wyborcza Łódź: Zespół Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy pokazał wzorową, zespołową, nowoczesną grę, rodem z "Ostrego dyżuru" - ogromne tempo, dynamiczny montaż wewnątrzujęciowy, świetnie kontrolowane symultaniczne dialogi, mistrzowska żonglerka nastrojem. I jeszcze coś: niezwykłą determinację w mówieniu o tym, co ich - i nas wszystkich - boli.
Leszek Pułka, Dziennik: Kamza nie sprzedawał bajki o lekarzu Samarytaninie, śmiejąc się z przywar Polaków, opowiadał bolesne prawdy - podobnie jak przed laty w kinie Bareja ujawnił absurd codzienności. Sala oniemiała. Politycy nie zostali na bankiecie.